
Kampania e-mailowa może być doskonała, a mimo to trafić do spamu. Według statystyk Mailkit nawet 95% nadawców wiadomości e-mail jest technicznie postrzeganych jako spamerzy. Dlaczego? Ponieważ brakuje im reputacji, konfiguracji technicznej i odpowiedniej bazy danych. Dlatego nawet legalne firmy trafiają do spamu. Powodem może być słaba reputacja nadawcy, przepełniona baza danych lub brak konfiguracji technicznej. Ze względu na lawinę niechcianych wiadomości, dostawcy usług e-mail są coraz bardziej rygorystyczni, a nawet legalna komunikacja biznesowa często trafia do kosza. Spam to nie tylko reklamy podejrzanych tabletek. „Niechciana poczta to wszystko, czego odbiorca sobie nie życzy” – stwierdza Jakub Olexa z Mailkit. To właśnie subiektywne postrzeganie użytkownika jest kluczowe dla dostawców poczty elektronicznej. Według Davida Fingera, dyrektora działu Email.cz w Seznam, reputacja nadawcy nie zależy tylko od treści wiadomości, ale głównie od tego , jak odbiorcy radzą sobie z Twoimi e-mailami.
„Jeśli użytkownicy nie czytają Twoich e-maili, usuwają je lub oznaczają jako spam, reputacja nadawcy spada. A słaba reputacja oznacza, że wiadomości mogą w ogóle nie trafić do skrzynki odbiorczej” – potwierdza.
Milion kontaktów w koszu to setki tysięcy oszczędności
Dominik John z Notino opisał odważne posunięcie firmy, która w 2018 roku zdecydowała się usunąć ponad jedną trzecią wszystkich kontaktów e-mail, w sumie ponad milion adresów. „Ten krok pozwolił nam zaoszczędzić 700 tysięcy koron (około 28 tysięcy euro) w pierwszym roku na kosztach związanych z wysyłką, a jednocześnie poprawił reputację i dostarczalność naszych kampanii. Kontynuujemy ten wysiłek i regularnie czyścimy nasze bazy danych” – wyjaśnia John. Podobne doświadczenia ma Livesport, którego strony internetowe i aplikacje odwiedza miesięcznie ponad 100 milionów użytkowników na całym świecie. „Zredukowaliśmy mailing o 85%. Ze stu milionów kontaktów pozostało tylko około 15 milionów. Nikt nie chce, by użytkownicy otrzymywali e-maile, które nie są dla nich istotne. To był główny powód, dla którego wyczyściliśmy bazę danych” – przyznaje Kristýna Slouková, specjalista ds. marketingu.
Zakupione listy? Droga do piekła
Znaki ostrzegawcze są jasne: niski wskaźnik otwarć, wysokie oznaczenie spamu, a nawet blokowanie przez dostawców.„Kiedy kupujesz bazę danych, nie masz relacji z odbiorcą. A odbiorca nie ma relacji z tobą” – wyjaśnia Olexa. „Jest to coś, co bardzo szybko niszczy reputację. Filtry antyspamowe rozpoznają, że korzystasz z wątpliwej bazy danych” – dodaje. Choć intuicyjnie wydaje się, że treść wiadomości e-mail jest najważniejsza, jest wręcz przeciwnie. Według Olexa, podstawą jest technologia. „Po pierwsze, technologia musi być w porządku; następnie można poprawić treść” – podkreśla. W Livesport, który wysyła do ponad 50 krajów, doświadczyli tego na własnej skórze. „Przez cały ubiegły rok staraliśmy się poprawić projekt i kopię, ale nasz wskaźnik otwarć wciąż spadał” – wspomina Kristýna Slouková, dodając: „ Dlatego przeprowadziliśmy audyt rozwiązań technicznych i baz danych, które pokazały nam, jak prawidłowo skonfigurować”.
E-mailing to nie nalot dywanowy
Jakub Semotam z Kiwi.com zwraca uwagę, że największym błędem jest próba wysłania jak największej liczby e-maili do jak największej liczby osób. Wszyscy paneliści zgodzili się co do tego: personalizacja, segmentacja, odpowiedni czas i wiedza o kliencie są podstawą prawidłowego e-mailingu.„Kiwi, na przykład, wykorzystuje sztuczną inteligencję do wysyłania spersonalizowanych treści do każdego klienta w oparciu o cel podróży, długość pobytu lub liczbę podróżnych” – mówi Jakub Semotam.
Wskaźnik otwarć nie ma wartości predykcyjnej
Wskaźnik otwarć wiadomości e-mail przez długi czas był podstawową miarą sukcesu. Dziś jest to bardziej myląca liczba. „E-maile są otwierane przez boty lub skanery bezpieczeństwa. Open rate nie ma dużej wartości predykcyjnej. Zamiast tego zalecam śledzenie konwersji i zachowania odbiorców na stronach, a w przypadku współczynników otwarć i kliknięć tylko trend w czasie” – radzi Olexa. Eksperci podkreślają znaczenie współpracy z profesjonalistami i systematycznego podejścia do marketingu e-mailowego. „Bez wysokiej jakości danych, odpowiedniej higieny kontaktu i profesjonalnego know-how nie ma mowy o dobrej reputacji czy dostarczalności” – podsumowuje Jakub Semotam.
Artykuł na podstawie informacji prasowej.
